środa, 15 czerwca 2016

TYM RAZEM O KOBIETACH I ICH BOHATERZE, CZYLI MIECZ ŚWIETLNY OD BRAUN



Rzecz będzie o nas kobietach i naszych zmorach, ale też o jasnej stronie mocy i bohaterze w moim domu, a mam nadzieję, że niebawem i w Waszym. Nadeszło lato i dobrze i niedobrze bo z nim myśl – znów codziennie muszę się golić, wiem brzmi strasznie lecz tak między nami kobietami co tu się oszukiwać, każda przerabia ten temat wzdłuż i wszerz męcząc się z coraz to nowymi metodami usuwania niechcianych włosków. Jaki tego efekt – ból, wydane pieniądze, zmarnowany czas, a włoski jak były tak są. Jedne formy depilacji pozwalają nam na złudną chwilę zapomnienia, inne uporczywie przypominają o naszym wstydliwym problemie już na drugi dzień po depilacji, a jeszcze inne zostawiają ślady, których nie możemy pozbyć się nawet klika dni. Bo która z nas się nie zacięła przy goleniu, której z nas nie obsypało w pogoleniowe kropki, która z nas nie poparzyła się zbyt gorącym woskiem, której z nas nie wrastają włoski po depilatorze… Czasem staramy się odpuści (bo drogie Panie, która zimą trochę nie od(za)puszcza, myślimy – a zima nie ogolę nóg bo przecież nikt ich nie będzie oglądał, a potem w drodze do pracy snujemy czarne scenariusze –  jeju, a jak mnie pogotowie zabierze, co za wstyd. Tak moje drogie Panie, wszystkie chcemy tego samego – idealnie gładkiego ciała, dla siebie dla niego i dla całego otoczenia! Mówimy niechcianym włoskom stop! Hmm…gdyby to było takie proste. Wielokrotnie przeglądamy cenniki salonów kosmetycznych, dodając i mnożąc kolejne pozycje – broda, górna warga, pachy, bikini, łydki, ale kiedy wychodzi nam równy 1000 albo i więcej za jedną serię zabiegów, kiedy mnożymy to przez 4 lub więcej…kiedy zaczynamy myśleć, najczęściej kończy się to stwierdzeniem „może kiedyś”. Przyznam, ze przerobiłam już wiele scenariuszy takich hipotetycznych wyliczeń, a nawet jak byłam skłonna już prawie spróbować okazało się, że sam czas poświęcony na zabiegi w salonie to gra nie warta świeczki bo nie wiem czy pojawię się na kolejnym i kolejnym zabiegu. Pomyślałam – a może by tak spróbować depilacji światłem (IPL) w domu – komputer w ruch, wyszukiwarka, kilka modeli, opinie i w każdej coś co powodowało wahanie. Bo na przykład napisali, że boli, bo trzeba naładować, bo się można poparzyć, bo lampy się szybko wyczerpują, bo trzeba uważać by ciągle trzymać urządzenie nachylone pod kątem 90 stopni, bo błyski są powolne…i kończyło się grzaniem wosku i myśleniem, że może kiedyś, może gdzieś ktoś wymyśli COŚ.
I tu pojawia się ON - Braun Silk-expert, właśnie teraz, nie kiedyś, nie gdzieś tylko w moich rękach i wcale nie tak, że „weź spróbuj, napisz zapłacimy Ci jak nam posłodzisz”. Fakt faktem do testów, ale w zamian za szczerą i prawdziwą opinię. Tak drogie Panie, mówią reklama dźwignią handlu, ale teraz renomę marki buduje się na jakości i choć marka Braun chyba już nie potrzebuje reklamy, to to z pozoru niepozorne urządzenie mam ochotę chwalić. Zatem tadam – prezentuję urządzenie do depilacji IPL o nawie Silk-expert firmy Braun. 

Na początek trochę o wrażeniach estetycznych i ekskluzywnej dizajnerce producenta. Na pierwszy rzut oka pudełko jak pudełko, trochę zdjęć urządzenia na wierzchu, przeważa kolor czarny i zdjęcie gładkiej skóry modelki bo przecież jakoś zachęcić nas trzeba ;) z boku wieczka informacja o niespodziance – moje pudełko zawiera „sonic body exfoliator” – enigmatycznie? No cóż toż to szczoteczka soniczna do peelingu ciała, taki dodatek by sprawić sobie komplet podczas wieczoru ala salon kosmetyczny w domu. Inna rzecz, że to całkiem fajny sprzęt – działa lepiej niż peeling i w efekcie po użyciu dostajemy milutko gładką i wymasowaną skórę.


 Wróćmy jednak do naszego bohatera, a raczej wrażeń po odpakowaniu. Jak wspomniałam czerń, czerń użyta i na zewnątrz i wewnątrz opakowania sprawia, że podczas odpakowywania możemy poczuć się jak w Baśni tysiąca i jednej nocy, jak przy wkraczaniu do skarbca Ali-Baby, jest mistycznie, elegancko i niemal sakralnie. Tu przyznać muszę, że w dobie wszechogarniającego nas przepychu producent zadbał o ekskluzywny minimalizm, zadbał o to by każda kobieta w ręce której trafi to urządzenie poczuła się tą wyjątkową i myślała o tym, że depilacja nie musi kojarzyć się z bólem. Po podniesieniu wieczka pudełka, naszym oczom ukazują się dwa mniejsze – osobno zapakowana szczoteczka soniczna, osobno zapakowany nasz bohater Silk-expert – aż mi się prawie zachciało nazwać go mieczem świetlnym Brauna – Kobiety miecze w dłoń w drodze na jasną stronę mocy ;) Do rzeczy – depilator jest ładny, jest estetyczny, fajnie wygląda – bo która z nas nie lubi ładnych rzeczy, jest biały z dodatkiem jakby złota, wykonany z porządnego tworzywa, które sprawia wrażenie trwałego, dobrze leży w dłoni, nie jest ciężki i co tu dużo pisać nie jest przekombinowany. Dla naszej wygody producent umieścił na nim zaledwie dwa przyciski, jeden przełączający depilację w tryb delikatny i drugi większy przyciski do wyzwalania błyśnięć, bo tylko tyle jeśli chodzi o obsługę wymaga od swoich użytkowniczek, a resztę zrobi za nas. Urządzenie posiada przyjazne nam funkcję, bo małe to takie a i kolor skóry zmierzy za nas (SensoAdapt™) by zaaplikować nam odpowiedniej mocy światło, i po wciśnięciu i trzymaniu głównego przycisku pozwoli na użycie tryby płynnego – czyli wciskam i jadę, a on sobie błyska, wciskamy guziczek z piórkiem i przełącza się w tryb delikatny – skóra bikini, pach, górnej wargi i brody są bezpieczne.
Właśnie tu jeszcze chciałabym wspomnieć, że przeglądając opinię o innych urządzeniach oraz wpisy na blogach i forach często spotykałam się z informacjami i niezadowoleniem użytkowniczek, że depilatory tego typu jeśli są przeznaczone do depilacji większych powierzchni ciała nie pozwalają na depilację np. wąsika, że trzeba dokupić nakładkę, albo inny, droższy model z nakładką, tu tego problemu nie mamy – urządzenie przeznaczone jest do kompleksowej depilacji.
 Urządzenie rozpakowane i  co dalej – praktycznie większość nowych urządzeń wymaga wstępnego ładowania, a Braun Silk-expert nie! Rozpakowujesz, podłączasz do sieci i urządzenie jest gotowe do użycia, więc już w pierwszy dzień po trafieniu w moje ręce zostało zaprzęgnięte do roboty. Dla własnej wygody skorzystałam z fajnej apki jaką w „pakiecie” oferuje nam Braun by depilacja sprawiała jak najmniej problemów wystarczy pobrać aplikację do urządzenia Braun Silk-expert IPL obejmującą intuicyjny kalendarz, który ułatwi kontrolę wykonywanych zabiegów i analizę postępów. Aplikacja umożliwia nam też zobaczenie sensora SensoAdapt™ w akcji.
Przyznam szczerze, że bałam się bólu, trochę mnie rożne opinie o depilacji światłem nastraszyły, ale w sercu wyryte mam jak pacierz – chcesz być piękna musisz cierpieć, więc zagryzłam zęby i do roboty. Przykładam, naciskam, błyska, przesuwam, przesuwam, przesuwam – połowa łydki bólu nie ma, myślę sobie – toż to chyba nie działa, strzelam oglądam, sensory świecą się błyska – działa. Szczękę rozluźniłam, zębów nadaremne zjadać nie będę bo NIE BOLI. Włączyłam nawet serial bo przecież nie ma na co się patrzyć, urządzenie myśli za mnie, idzie ładnie – płynnie, łydka jedna skończona, troszkę włosiem opalanym gdzieniegdzie zaleciało, ale to niemalże relaks. Stwierdzicie -  słodzi, reklamuje, namawia – tak słodzić mu będę, namawiać również. Urządzenie do najtańszych nie należy, szczególnie dla przeciętnych zjadaczek chleba. Zapłacić około 2100 trzeba, ale drogie Panie ile wydałyście na golarki, depilatory, plastry, kremy i pojedyncze, a tym samym nieskuteczne, wizyty w salonach urody? A Wasze efekty? Włosy jak były tak są, a my ich przecież nie chcemy. Urządzenie się zwróci wcześniej niż Wam się wydaje – obecnie jestem po 3 seriach ostrzału, na nogach włosy rosną wolniej i pojawiają się łyse placki, a to dopiero 3 razy!  Producent wskazuje, iż 94% kobiet zauważyło wyraźną zmianę już po 3 miesiącach stosowania urządzenia. 89% kobiet potwierdza widoczne i wyraźne ograniczenie owłosienia nawet po 12 miesiącach od zabiegu. A samo urządzenie ma niespotykanie długą żywotność - 120 000 impulsów czyli 6 lat kompletnych zabiegów na ciało lub 14 przy depilacji łydek, okolic bikini, twarzy i pach.
Zatem drogie Panie, ja testuję dalej, jutro kolejny wieczór z moim bohaterem i nadzieja, że plażę w sierpniu przywitam gładka jak aksamit.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz